Blog nie dla wrażliwców, zawiera gorszące treści, rozum ich nie ogarnia, sedno się w dupie mieści.

niedziela, 27 stycznia 2013

Tajemne opiaty


Ponad horyzontem
dwie góry sterczały.
Wyciągnąłem dłonie
i wsparłem się o nie.

Gładkie, miękkie, słodkie.
jędrne turnie - sutki.
Wystające, twarde,
swawolne filutki.

Ująłem ustami,
a potem z namysłem
swe dłonie zsunąłem,
na śnieżną goliznę.

Z pieszczotą i niżej,
ku niwie łonowej,
by, nim dopnę celu,
mieć dziewczę gotowe.

I dalej, minąwszy
dolinę rozkoszy,
rozniecać żar w udach,
podniety nie płoszyć.

Czar chwili się wzmaga.
Rozchylić czas płatki
tajemnego kwiatu
dla jego opiatów.

Wolno, delikatnie,
z wyczuciem, w takt ciała,
by chwili nie trwożyć,
by trwała i trwała.

Rytmicznie falują
pośladki i biodra.
To muza intymna,
zmysłowa rapsodia.

Już wnętrze kielicha
choć mokre - spragnione,
nabrzmiałe, dyszące,
pustką wypełnione.

Zwieńczenie misterium:
fruń żwawy kolibrze
w toń kwiatu, głęboko,
graj z wdziękiem na lirze.

Wiruje, pulsuje,
wśród płatków zachwyca,
porywa kwiat w tany,
wypełnia, nasyca.

I żwawiej, i prędzej,
pod nami drży gleba,
przelewa się nektar,
sięgamy już nieba.

Sapiące oddechy
i jęki, i kwiki,
dwa ciała splecione,
spełnienia krzyk dziki.

Radosna zadyszka,
zwalniamy pomału,
haust głębszy powietrza,
ochłodę dać ciału.

Wspaniale kochany,
tak dobrze mi z tobą.
Dziękuję najmilsza,
ma życia ozdobo.


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz