Blog nie dla wrażliwców, zawiera gorszące treści, rozum ich nie ogarnia, sedno się w dupie mieści.

sobota, 27 lipca 2013

Historia zwariowana Celesty i Aureliana


Nawet nie było to małżeństwo,
on po rozwodzie, ona po dwóch,
przy wódce okazali męstwo,
bruderszaft pijąc w nocy chłód.

Szybko uczucia ich rozmiękły,
złączyli się w upojnym pędzie,
okowy moherowe pękły,
dobrze im razem zawsze będzie.

Zaczęła go nazywać mężem,
zazdrość tłumaczył jej rękami,
gromadka dzieci w kraju szemrze ,
by wspomóc je alimentami.

Żadne tam z nich są wykształciuchy,
nie łatwo żyć po zasadniczej,
a gdy brakuje do pierwszego,
rzygać się chce i chce się kwiczeć.

Tak nadszedł czas rozłąki dłuższej,
za kasą jadąc, zmienił kantry,
ona dołączyć miała później,
przez Bałtyk, albo i przez Tatry.

Na budę psu samotna wierność,
miesiące dłużą się sromotnie,
parcie na krzyż, tęskna odległość,
życie ucieka bezpowrotnie.

I poszedł w miasto na meduzy,
uwolnić sok, nasycić ciało,
na wieść zmarszczyły się rajtuzy,
musiał tłumaczyć się niemało:

- To było zwykłe pierdolenie,
ja nie kochałem wcale jej,
bez uczuć, żądz mych ukojenie,
co wieczór tobie wkładać chcę.

Więc wybacz mi, nie gadaj tyle,
koszulkę swoją zwiewną wznieś,
lekuchno uda twe rozchylę,
z impetem wejdę w twoją cześć.

Ja jestem twój, tyś moja cała,
skieruj więc w moją stronę cyc.
- Tak, jestem twa, będę sapała,
dopóki we mnie drga twój szpic.


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz